czwartek, 8 lipca 2010

Nasze dzieci i młodzież

Dopiero co rozmawiałam ze starym znajomym z Internetu. Przez pewnien okres razem graliśmy w Lineage 2. Ale to stare dzieje, okres błędów i wypaczeń ;-P.

Grunt, że rozmowa nam zeszła na obecną młodzież i jej zachowanie. Jednocześnie przypomniała mi się rozmowa z wychowaczynią mojego syna.
"dziecko to egzotyczny kwiat. Od rodziców zależy czy rozkwitnie i jak, bo to oni podlewają, dają glebę i dbają o dziecko na codzień. Nauczyciel jedynie jest jakby sąsiadem co podczas nieobecności właściciela przychodzi kwiatki podlać. Może jednynie podpowiedzieć, ale to od rodziców zależy jaki kwiat czy ziółko wyrośnie z tej sadzonki"

Zgadzam się z jej słowami. I moją ambicją jest, aby mój syn wyrósł na porządnego człowieka.

Jednak obserwując to co się dzieje w szkole mojego syna, na internecie, czy poprostu na ulicy zaczynam się zastanawiać gdzie są rodzice. Nasze społeczeństwo pędzi za pieniądzem, wpadamy w dziki pęd aby mięć więcej, lepiej, ładniej. Tylko co z tego? Jeśli albo tych dzieci poprostu nie ma, bo nie ma na nie czasu, lub jeśli o nich zapominamy. W codzienny pendzie i staraniu się zapewnienia im bytu podświadomie staramy się zapchać pustę jaką tworzymy w ich życiu przedmiotami.

Kilka lat temu poznałam dwie pary rodzeństwa, którym pomagała w nauce języków obcych. 2 x2 chłopaków. Mniej więcej w tym samym wieku.

Jedni mieszkali w mieście w kwaterunkowym 2-pokojowym mieszkaniu w starej kamienicy. Ojciec taksówkarz, matka pracująca jako sprzątaczka i pomoc domowa. Oboje rodziców zabiegani. Od świtu do nocy będący poza domem. A udało im sie wychować dwóch rozsądnych, pracowitych chłopaków będących obecnie studentami. Od małego uczyli ich, iż pieniążki trzeba zarobić. Kieszonkowe chłopcy dostawali jesli pomagali w domu. Jako 12-14 latkowie dbali o to aby pranie było zrobione, aby obiad był gotowy na powrót rodziców i aby było posprzątane. Chłopcy byli swiadomi, iż rodzice pomogą im na ile ich będzie stać ale tylko wtedy gdy oni wykarzą się inicjatywą i checią zmian, oraz tego, iż nikt im w życiu nic nie da. Będą musieli na wszystko sami zapracować. W życiu też nie słyszałam, aby któryś z nich podniósł głos na matkę czy pyskował.

Drugie rodzeństwo, też chłopców, mieszkało z rodzicami w domku pod Warszawą. Rodzice po studiach wyższych. Ona psycholog dziecięcy, on urzędnik państwowy. Każdy chłopiec miał własny pokój. Rodzice pracowali również od świtu do nocy. Ale chłopcy dostawali pieniądze na żądanie. W wieku 9/10 lat młodszego już było prawie nie możliwe zagonić do zrobienia czego kolwiek w domu a starszy (o ile dobrze pamietam) 13-latek wracał do domu, wpadał do pokoju zrzucał z siebie ubranie i krzyczał z góry do matki czy już mu obiad zrobiła, poczym wypadał i nawet mu nie wiunęło, że jest chora czy się zle czuje. Nikt tam palcem nie ruszył aby pomóc w domu. Chłopcy na moich oczasz żądali od matki pieniedzy (od ojca tez, ale delikatniej) i o wszystko się wykłócali albo robili wielką łaskę, że coś zrobią. Oni obaj byli świadomi od najmłodszych lat, iż jeden po babci dostanie mieszkanie w Warszawie a drugi 90m w Wawrze. Nie mieli najmniejszych nawet zapędów do nauki, no bo i po co jeśli mama i tata pójdą na koniec roku i załatwią to jakoś z nauczycielami? To przecież tylko dzieci, a dzieci nie powinno się stresować bo to źle wpływa na rozwój.

Pozostawię te dwa przykłady bez komentarza. Niech czytelnik sam się zastanowi nad ich sensem i znaczeniem.

Niestety większość dzieci i młodzieży obecnie należy do tej drugiej kategorii. Rodzic idzie do pracy, zasuwa 36h/dobę, aby zapewnić byt, aby dzieciom nic nie brakowało, aby nie stracić pracy. Wychodzi z domu gdy dziecko śpi, wraca gdy już śpi. A potem z własnego poczucia winy, że nie ma dla dziecka czasu, obsypuje tą latorośl przedmiotami. Przedmioty nie wypełnią pustki ani dziecka nie wychowają. Jedny nie produkują bandę gadżeciarzy, dla których pieniądz i praca rodzica nie ma znaczenia bo dostają je za darmo... zamiast miłości, opieki i przewodnictwa.

Je też nie jestem ideałem , ale się staram. Wolę prace w domu, może za mniejsze pieniądze niż bym dostała gdzie indziej, ale pozwalającą mi na większy wpływ i opiekę nad synem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz